wtorek, 12 listopada 2013

Marz, realizuj, ciesz się z wygranej.



Ja Zosia, obywatelka Polski, z całego serca kochająca ojczyznę, czekoladę, kawę i ćwiczenia, spełniłam dziś moje miniMarzenie!
To, że w czasie ćwiczeń wytwarzane są hormony szcześcia wiem nie od dziś. Już od czasów gimnazjalnych zastanawiałam się jak to jest, że gdy pieszo wracam 2 km, po treningu, na którym trener pojachał z nami jak z gó#%#$ i zrównał z podłogą, jestem szczęśliwa. Wiatr wieje w oczy, a z nieba znów leci cholerny deszcz, a ja wracam z bananem na ustach.. Co jest?! A kogo to obchodzi, ważne, że jest super!
Swoją drogą.. jakieś trzy lata później dowiedziałam się, że są to endorfny. hehe 
No ale.. że ja wiem, to nie znaczy, ze wszyscy wiedzą, a w życiu tak to jest, że nie wszystko idzie po naszej myśli. Life is brutal! 
Moja mama, moja rodzicielka, matula kochana, która pod sercem nosila mnie i dwóch moich braci, kobieta po przejściach, lubiąca ponarzekać, popadająca w depresje średnio co 28 dni, nigdy nie rozumiała mojej idei kobiety ćwiczącej. Bo po co się pocić i robić z siebie durnia? 
Lepiej posiedzieć na dupie! A co! Ponarzekać jakto jest źle, jak to się przytyło, że z kasą słabo.. TO MY POLACY!
Zły humor mamy nasilał się wraz z wiekiem, już od dawna mówiłam jej "chodź rodzicielko, poćwiczymy razem" To nie nie! A ja marzyłam! Za każdym razem gdy załamywała ręce, lub gdy krzyczała na każdego kto jej wszedł w drogę. Marzyłam, aby wyszła ze mną pobiegać i była uśmiechnięta jak te wszystkie biegaczki..

Dziś 9 listopada 2013 r. moja mam wyszła ze mną! Założyła buty, dres i śmigałyśmy. 
Do domu wróciłyśmy po 32 minutach, mama położyła się na podłodze i mówi "Zosieńka pokaż jak mam się rozciągnąć".
CAŁA MAMA. Moja kochana rodzicielka <3




Pozostaje mi marzyć o tym, że jeszcze razem weźmiemy udział w jakimś biegu.
Najpierw o czymś marzę, potem o tym myślę i kąbinuje jak to się może spelnić i nagle sie to spełnia.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz